Święta za pasem. Stare przysłowie mówi „zastaw się, a postaw się”. W niektórych rodzinach występuje rywalizacja o to, kto kupi droższy prezent. Jednak zasady dobrego wychowania wskazują, żeby nie kupować prezenty dla dzieci gdy nie skonsultuje się ich najpierw z rodzicami. Może się okazać, że jest on droższy niż prezent rodziców a wtedy rodzice dziecka mogą się poczuć urażeni. Samo dziecko również może poczuć, że rodzice go nie kochają. Niestety żyjemy w czasach, gdy małe dzieci miłość odbierają przez pryzmat pieniądza. Oczywiście winni są temu sami rodzice. Zwłaszcza gdy mówią „mamusia/tatuś cię kochają bo dostałeś taki drogi prezent”. No szkoda, że nie jest to poradnik „jak wywołać biegunkę”, to może dziecko nie srałoby pod siebie zastanawiając się które z właśnie rozwiedzionych rodziców bardzie je kocha, czyli który droższy prezent.
Część sklepów korzysta z tego wariactwa. Zwłaszcza w okresie komunijnym pojawiają się reklamy z dziećmi na plakacie, a obok niego widoczny laptop czy quad. I nie trudno się tym sklepom dziwić. Nie ma u nas zwyczaju jakie prezenty się daje. Wszystko jest kwestią mody. W latach 90 każde dziecko otrzymywało zegarek i rower górski. Teraz podobno każdy otrzymuje sprzęt elektroniczny i pieniądze. Może jakby przyjęło się, że dziecko z okazji tego dnia otrzymuje na przykład 50 złotych, albo bon do biedronki. Albo książkę „jak wywołać biegunkę”. Wiem, byłaby to zdecydowanie przesada. Chociaż znam kobiety które specjalnie wywołują biegunkę aby być szczuplejszą. Nie zwracają uwagi jakie to może wywołać problemy zdrowotne w przyszłości.
Może Kościół powinien zastanowić się czy nie skorzystać z tego, że obecnie rodziny są mniejsze niż 20 lat temu, a do tego technologia poszła zdecydowanie naprzód. Wystarczy zrobić chociażby forum na Facebooku czy w aplikacji w telefonie, w którym rodzice powiedzą jakich prezentów oczekują, do jakiej kwoty. Powinien temu patronować właśnie Kościół. W zasadzie za każdym razem gdy bywamy na mszy z okazji pierwszej komunii ksiądz mówi o dwóch sprawach. O tym aby się nie upijać, bo nie po to służy ta uroczystość by dorośli byli pijani, nie oni są przecież bohaterami tego dnia. Druga sprawa to aby nie ulegać znacznej komercjalizacji. Dla dziecko nie powinna być to przecież okazja do otrzymywania prezentów. Jest to przecież święto duszy, a nie ciała. Dziecko powinno się skupić na tym, że właśnie zostało włączone w sposób mniej bądź bardziej świadomy to Kościoła. Niestety Kościół Katolicki zapomniał, że aby dziecko było dobrze przygotowane do tej uroczystości muszą być również wyedukowani rodzice. Jeżeli dla nich jest to jedynie zwyczaj bez żadnej treści. Gdy jest to dla nich jedynie obowiązek. To nic dziwnego, że postrzegają go przez pryzmat materialny a nie przez pryzmat duchowy. Rodzice nie są po prostu przygotowani. No a potem same dzieciaki licytują się kto otrzymał więcej i które jest bardziej kochane. No po prostu dostaję biegunki jak o tym słyszę. Może sam powinienem przeczytać książkę „jak wywołać biegunkę”.